Fobie, stres potraumatyczny – „trudne” wspomnienia i co z nimi zrobić w psychoterapii

2b35ce9Z naszych badań wynika, że podczas tworzenia się wspomnień jest krótki okres, podczas którego można wybiórczo zmienić pamięć – mówi Daniela Schiller z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Nowego Jorku, gdzie prowadzono eksperymenty z udziałem ochotników. To otwiera możliwości leczenia stresu pourazowego.

Nasze wcześniejsze próby wymazywania czy zmieniania nieprzyjemnych wspomnień bazowały na stosowaniu farmaceutyków. Takie inwazyjne techniki są naszym zdaniem niepotrzebne. Używając naturalnych metod i wykorzystując wiedzę o procesie zapamiętywania, możemy zapobiec pojawieniu się strachu – tłumaczy prof. Elizabeth Phelps kierująca zespołem.

Dodajmy gwoli wyjaśnienia, że autorkom wypowiedzi nie chodzi tu o zmianę treści wspomnień, ale o zmianę związanych ze wspomnieniem emocji… Jak zatem światowe autorytety neuropsychologiczne proponują pracować z przykrymi wspomnieniami.

Na początku były szczury

LeDoux zaczynał od… szczurów. Okazało się, że można zmieniać u nich nawet stare utrwalone wspomnienia związane z lękiem, czy awersyjnym reagowaniem na pewne bodźce, ale – uwaga – trzeba je najpierw odświeżyć. Wtedy pojawiało się coś co naukowcy nazwali „okienkiem czasowym, w trakcie którego można było modyfikować pamięć o konkretnym nieprzyjemnym bodźcu. U szczurów okres ten trwał od około 10 minut do 6 godzin.

W kolejnej fazie badań prof. Phelps zaczęła więc eksperymentować z ludźmi. Dość neutralny bodziec – niebieski kwadrat – skojarzono z przykrym doznaniem – lekkim wstrząsem elektrycznym. Jak się można było spodziewać bardzo szybko pojawiła się reakcja lękowa na sam niebieski kwadrat (badano ją mierząc m.in. przewodnictwo skórne, co zapobiegało oszukiwaniu przez uczestników eksperymentu).

Co dalej…

Następnego dnia ponownie pokazywano im „przerażający niebieski kwadrat“. Zgodnie z oczekiwaniami wszyscy czuli obawę przed elektrowstrząsami. Przypomnienie tej nieprzyjemności otworzyło jednak okienko czasowe – do ok. sześciu godzin – na manipulację wspomnieniami. W grupie, której pokazywano w tym czasie kwadrat, ale nie rażono prądem, strach ustąpił. W grupie, której nic nie pokazywano, strach pozostał.

Co najciekawsze, efekt neutralizacji nieprzyjemnego wspomnienia był trwały. Gdy tych samych ludzi zbadano po roku, część nadal bała się widoku niebieskich kwadratów, a na części nie robiły one najmniejszego wrażenia.

No dobrze. A co to ma do psychoterapii i technik interwencyjnych? Otóż niektóre metody stosowane neurolingwistycznej psychoterapii wykorzystują technikę wędrówki na tzw. linii czasu do „odświeżenia wspomnień” związanych z traumatycznym doznaniem. Gdy klient doświadczy znów wspomnienia tej trudnej sytuacji przechodzimy do etapu „zmiany wspomnienia” czyli tak naprawdę zmiany ładunku emocjonalnego z nim związanego. Są to techniki używane m.in do neutralizacja fobii czy pracy z traumatycznymi wspomnieniami i efektami PTSD.

Podczas tego krótkiego okresu, gdy można zamazać nieprzyjemne wspomnienia, następuje tzw. rekonsolidacja pamięci. W tym czasie wspomnienia są niestabilne i dość łatwo można je zmodyfikować – na przykład wymazać tę ich część, która jest związana z bólem czy nieprzyjemnym wrażeniem.

– Nasza pamięć jest odbiciem tego, co się działo podczas ostatniego przypominania sobie konkretnych rzeczy, a nie tego pierwszego, oryginalnego wydarzenia – tłumaczy prof. Phelps. – Jak sądzimy(w przypadku eksperymentu z niebieskim kwadratem – komentarz PT), udało się zapisać to samo wspomnienie, ale tym razem jako bezpieczne.

Powyższe stwierdzenia są bardzo dobitnym potwierdzeniem tego, że psychoterapia to nie czcze rozmowy czy wałkowanie lub przegadywanie cierpienia. Nowoczesna psychoterapia traktująca holistycznie klienta (pacjenta) a jednocześnie stosująca techniki nastawione na leczenie konkretnych jednostek lub zaburzeń, może przynosić szybkie, trwałe i skuteczne efekty.

Nie tylko fobie…

Powyższy schemat zmiany śladów pamięciowych, po odpowiednich modyfikacjach i rozwinięciach, może być stosowany nie tylko do pracy z fobiami, traumami, czy stresem pourazowym, ale ma też zastosowanie przy pomocy osobom, które określają się jako DDA (dorosłe dzieci alkoholików) lub osobom cierpiącym na nierozwiązaną żałobę albo „patologicznie zakochanym”. Oczywiście każdy z tych niuansów wymaga modyfikacji stosowanej procedury i uwzględnienia wielu dodatkowych czynników. Np. inaczej będziemy wpływać na fobie złożone lub wtórne, przy pracy z żałobą zazwyczaj bardzo istotny jest element egzystencjalny, itd.

Patrząc szerzej mechanizm „rekonsolidacji pamięci”, czyli stworzenia nowego śladu pamięciowego w miejsce starego, powodującego cierpienie, niemożność działania czy negatywny samopotwierdzający się obraz siebie wyjaśnia dlaczego zmiany w ogóle są możliwe.

Współczesna psychoterapia może naprawdę wiele czerpać z neuronaki. Z korzyścią dla obu dyscyplin. Neuropsychologia odkrywa lub potwierdza fakty znane z obserwacji klinicznych, a w spcyhoterapii znajdujemy aplikacje owych odkryć. W końcu psychologia to nauka stosowana 🙂

Poniżej link do wywiadu z prof.Phelps, kto ciekawy niech posłucha lub poczyta:

http://www.npr.org/templates/story/story.php?storyId=121343452

Myślenie boli bardziej niż elektrowstrząsy…

ID-100349646Tak, wiem. Tytuł tego wpisu jest godny tabloidu. Ale jak to piszą niektórzy użytkownicy Twittera „niemogłemsiępowstrzymać”. A pikanterii tytułowi dodaje fakt, że nie jest on wyssany z palca, a odnosi się do interpretacji wyników pewnego eksperymentu psychologicznego.

Wyobraź sobie, że bierzesz udział w eksperymencie psychologicznym… Wyobraź sobie, że przed chwilą utrzymałeś informację, że to wyjątkowo łatwy eksperyment. Przez 15 minut nie musisz nic robić. Po prostu masz oddać się myśleniu. Wchodzisz do pustego pokoju. Nie ma w nim okien, ale jest jasno, nie ma książek do czytania, czasopism, nie ma też dostępu do bloga Psychoterapia Zmienia, bo nie ma zasięgu w telefonie komórkowym, ani WiFi. Jest krzesło i stół z jakimś dziwnym urządzeniem. Co robisz? Zaczynasz myśleć – w końcu za to zapłacą ci te kilkadziesiąt złotych. Myśli, skojarzenia, przypomnienia, wyobrażenia. Po pewnym czasie przypomina ci się, że urządzenie stojące na stole jest podłączone do prądu i może aplikować elektrowstrząsy. Naciskasz guzik… i co za ulga! Dostałeś „kopniaka” prądem. Można się oderwać od myślenia…

Dziwne? Nie zrobiłbyś tak? Być może. W artykule przeglądowym zamieszczonym w Science (Science 4 July 2014: Vol. 345 no. 6192 pp. 75-77 DOI: 10.1126/science.1250830) pod tytułem „Just think: The challenges of the disengaged mind” opisano 11 eksperymentów, w których ludzi poddawano przymusowej bezczynności. W jednym z nich niektórzy uczestnicy wielokrotnie w ciągu piętnastominutowej aplikowali sobie elektrowstrząsy. Dwie trzecie mężczyzn zrobiło to przynajmniej raz (rekordzista aż 90 razy), w przypadku kobiet jedna czwarta skusiła się na impuls.

Oczywiście z tych eksperymentów można wyciągnąć wiele wniosków (np. dotyczących ludzkich zachowań eksploracyjnych, nudy, potrzeby stymulacji, itp.). O jednym z nich usłyszałem w audycji radiowej Dwójki (PR2 Polskiego Radia) na temat Mindfulness. Jeden z zaproszonych gości zinterpretował wynik właśnie tak, jak brzmi tytuł tego wpisu: Myślenie boli bardziej niż elektrowstrząsy… (to chyba dobry moment, by podziękować za inspirację ks.Jackowi Prusakowi, który w radiu opowiedział o tym właśnie eksperymencie – co ciekawe nie było go trudno znaleźć w angielskojęzycznym internecie po hasłach „students, self-application, electroshocks”).

Co takiego strasznego może być w bezczynności? I co ciekawsze, co takiego strasznego może być w swobodnym myśleniu?

Wiedza kliniczna podpowiada, że często w momencie gdy umysł jest bezczynny, nasze myśli dotykają nas samych: tego co dla nas ważne, co na stresuje, przeraża, często tego co jest naszym obrazem samego siebie. To może nie być miłe. Jednym z elementów pracy psychoterapeutycznej jest uczenie klienta tego jak być świadomym swoich myśli, jak odróżniać myśli i poruszenia emocjonalne nimi spowodowane od bodźców płynących z otoczenia. Mindfulness jest tu bardzo pomocne, choć oczywiście nie jest jedyną drogą.

Świadomość lub nieświadomość własnych procesów myślowych, skojarzeń, szlaków jakimi nasze myśli tworzą ciągi skojarzeń, ma ogromy wpływ na nasze samopoczucie i codzienne funkcjonowanie. Dodatkowo, gdy myśli są szczególnie przykre, ludzie są w stanie zrobić sobie wiele złego (przede wszystkim sobie, ale i innym), byle tylko je zagłuszyć. Psychoterapia oparta na wiedzy o funkcjonowaniu ludzkich procesów poznawczych i neurobiologii pozwala nauczyć skutecznie radzić sobie zarówno z „trudnymi” i przykrymi myślami, jak i z intruzjami, czy flashbackami.

Pierwszym krokiem, do którego zachęcam, gdyż każdy może go samodzielnie wykonać, jest zwrócenie uwagi na to jakie myśli są najczęstszymi gośćmi w naszym umyśle. Jak brzmią? Czy związane są z nimi jakieś obrazy? Czy słyszymy je wypowiadane swoim głosem, czy może to głos… nielubianej ciotki? Co te myśli nam robią? Jaki stan w nas wywołują? Co się dzieje potem – jakie przychodzą nam do głowy skojarzenia i ciągi myślowe… No i jak przekłada się to na nasze zachowanie, motywację, interakcje z innymi. Nie trzeba ku temu żadnych specjalnych warunków: wystarczy na spacerze, stojąc w korku, jadąc tramwajem lub siedząc na nudnym zebraniu, zadać sobie pytanie: jakie myśli przychodzą mi do głowy? Zauważyć to co się pojawia, a następnie zadać sobie pytanie: a jaka myśl będzie następna? To pierwszy krok do tego, żeby móc bardziej świadomie zmierzyć się z tym co mamy w głowie. Okazuje się, bowiem, że mimo iż nosimy dumne miano Homo sapiens, to nie zawsze jesteśmy „sapiens” 😉 i trochę praktyki dobrze nam robi.

PS.

Badacze byli bardzo ciekawi czy powyższe wyniki są charakterystyczne tylko dla grupy studentów. Powtórzyli je zatem na przedziale wiekowym 18-77 lat. Uzyskali taki sam obraz. Sprawdzili jak będzie z eksperymentem nie w laboratorium, ale w domu. Znaleźli to samo (z tym, że ludzie częściej oszukiwali grzebiąc w telefonie, albo robiąc coś w ramach domowych obowiązków).

artykuł źródłowy:

Science 4 July 2014: Vol. 345 no. 6192 pp. 75-77 DOI: 10.1126/science.1250830
Just think: The challenges of the disengaged mind
Timothy D. Wilson, David A. Reinhard, Erin C. Westgate, Daniel T. Gilbert, Nicole Ellerbeck, Cheryl Hahn, Casey L. Brown, Adi Shaked

Dlaczego rozmowy leczą, czyli o tym jak dziecko ucieka przed szczekającym psem.

Osoby zastanawiające się nad podjęciem psychoterapii często zadają pytanie: czy można mi pomóc? Jak to ma się stać, że zmiana nastąpi? Jak działa ta cała psychoterapia?

IMG_7593Jednym z przełomów w czasie udanej psychoterapii jest poszerzenie sposobu patrzenia na sytuację problemową, w której znajduje się klient (pacjent). Zazwyczaj przychodzi on na psychoterapię ze zdefiniowanymi problemami i z wytłumaczeniami powodów, dla których tak się dzieje. Nie muszą to być powody szczegółowo opisane (np. fakt bycia najmłodszym, albo najstarszym dzieckiem w rodzinie, w której nie okazywano sobie emocji i nie wyrażano radości z sukcesów któregokolwiek członka rodziny) – mogą przyjmować postać pewnych uogólnień na swój temat (jestem dziwny, taki się urodziłem, widocznie taki mój los, skoro do tej pory się nie zmieniłem/am to raczej wątpię, żeby to się stało). Czasem wytłumaczenia działają na bardzo nieuświadomionym poziomie – klient zapytany co o tym sądzi odpowiedziałaby „nie wiem”, ale gdy się chwilę zastanowi, dochodzi do wniosku, że właściwie to nie dziwi go, że tak jest. Wytłumaczenia, z którymi przychodzą na terapię mają to do siebie, że pozostawiają poczucie, jakoby problem miał trwać już zawsze. A więc mamy prawdziwie tragiczną sytuację: wiem lub mam poczucie, że wiem dlaczego problem istnieje, oraz mam poczucie graniczące z pewnością, że sytuacja jest niezmienialna.

W trakcie psychoterapii klient już na samym początku może odkryć, że sposób w jaki przeżywał swoje cierpienie, stres, smutek, depresję, żałobę, złość i agresję, strach lub inne symptomy, miał (i czasem nadal ma) znaczenie adaptacyjne. To znaczy, że jest jakiś powód dla którego reaguję np. lękiem i wycofaniem. I to, że reagowałem do tej pory lękiem i wycofaniem, to był mój najlepszy sposób na przetrwanie. Oczywiście, ograniczał mnie on, ale pełnił pozytywną funkcję. Tę samą pozytywną funkcję może obecnie pełnić… inne zachowanie.

Można by to porównać do sytuacji, w której słysząc powarkiwanie psa zaczynamy uciekać ile sił w nogach. To jedyny znany nam sposób na przebycie drogi koło dziurawego płotu za którym on się czai. A pewnego dnia, spotykamy kogoś kto pokazuje nam, że gdy staniemy nieruchomo, pies co prawda nadal szczeka, ale nie zbliża się do nas na krok. I okazuje się, że to nie chodzi o to by szybciej (od psa) biegać, ale by zatrzymać się i wziąć kilka głębokich oddechów. A kto choć raz spędził jako dziecko lato na wsi, pewnie pamięta wiejskie kundle i to ile emocji kosztowało gdy jako dzieci szliśmy do sąsiadów „pożyczyć cukru” albo po prostu na spacer. Klienci przychodzący na terapię mają często takie doświadczenia, że „psy” ich goniły, a oni nie dali rady. Że w sytuacji spotkania z „psem” należy biec jak najprędzej nie oglądając się za siebie. I że najczęściej (albo wręcz zawsze) nie udaje się uciec. Że strach jest oznaką słabości. Że inni się nie boją, a z nimi coś nie tak.

Psychoterapia pomaga przyjrzeć się tej sytuacji z dystansu i zobaczyć szersze tło. Zrozumieć co się tak naprawdę działo kiedyś. Co się dzieje TERAZ. Pozwala zyskać swobodę przeżywania problemu w inny sposób.

Psychoterapeutyczne rozmowy są między innymi formą eksperymentowania ze schematami myślenia i funkcjonowania. Wyjście poza schemat pozwala zacząć uczyć się innych sposobów zachowania. A to kolejny krok tego „jak działa psychoterapia”.

cdn.

PS.

Czasem okazuje się, że nie taki straszny pies jak go malują 😉