Dlaczego rozmowy leczą, czyli o tym jak dziecko ucieka przed szczekającym psem.

Osoby zastanawiające się nad podjęciem psychoterapii często zadają pytanie: czy można mi pomóc? Jak to ma się stać, że zmiana nastąpi? Jak działa ta cała psychoterapia?

IMG_7593Jednym z przełomów w czasie udanej psychoterapii jest poszerzenie sposobu patrzenia na sytuację problemową, w której znajduje się klient (pacjent). Zazwyczaj przychodzi on na psychoterapię ze zdefiniowanymi problemami i z wytłumaczeniami powodów, dla których tak się dzieje. Nie muszą to być powody szczegółowo opisane (np. fakt bycia najmłodszym, albo najstarszym dzieckiem w rodzinie, w której nie okazywano sobie emocji i nie wyrażano radości z sukcesów któregokolwiek członka rodziny) – mogą przyjmować postać pewnych uogólnień na swój temat (jestem dziwny, taki się urodziłem, widocznie taki mój los, skoro do tej pory się nie zmieniłem/am to raczej wątpię, żeby to się stało). Czasem wytłumaczenia działają na bardzo nieuświadomionym poziomie – klient zapytany co o tym sądzi odpowiedziałaby „nie wiem”, ale gdy się chwilę zastanowi, dochodzi do wniosku, że właściwie to nie dziwi go, że tak jest. Wytłumaczenia, z którymi przychodzą na terapię mają to do siebie, że pozostawiają poczucie, jakoby problem miał trwać już zawsze. A więc mamy prawdziwie tragiczną sytuację: wiem lub mam poczucie, że wiem dlaczego problem istnieje, oraz mam poczucie graniczące z pewnością, że sytuacja jest niezmienialna.

W trakcie psychoterapii klient już na samym początku może odkryć, że sposób w jaki przeżywał swoje cierpienie, stres, smutek, depresję, żałobę, złość i agresję, strach lub inne symptomy, miał (i czasem nadal ma) znaczenie adaptacyjne. To znaczy, że jest jakiś powód dla którego reaguję np. lękiem i wycofaniem. I to, że reagowałem do tej pory lękiem i wycofaniem, to był mój najlepszy sposób na przetrwanie. Oczywiście, ograniczał mnie on, ale pełnił pozytywną funkcję. Tę samą pozytywną funkcję może obecnie pełnić… inne zachowanie.

Można by to porównać do sytuacji, w której słysząc powarkiwanie psa zaczynamy uciekać ile sił w nogach. To jedyny znany nam sposób na przebycie drogi koło dziurawego płotu za którym on się czai. A pewnego dnia, spotykamy kogoś kto pokazuje nam, że gdy staniemy nieruchomo, pies co prawda nadal szczeka, ale nie zbliża się do nas na krok. I okazuje się, że to nie chodzi o to by szybciej (od psa) biegać, ale by zatrzymać się i wziąć kilka głębokich oddechów. A kto choć raz spędził jako dziecko lato na wsi, pewnie pamięta wiejskie kundle i to ile emocji kosztowało gdy jako dzieci szliśmy do sąsiadów „pożyczyć cukru” albo po prostu na spacer. Klienci przychodzący na terapię mają często takie doświadczenia, że „psy” ich goniły, a oni nie dali rady. Że w sytuacji spotkania z „psem” należy biec jak najprędzej nie oglądając się za siebie. I że najczęściej (albo wręcz zawsze) nie udaje się uciec. Że strach jest oznaką słabości. Że inni się nie boją, a z nimi coś nie tak.

Psychoterapia pomaga przyjrzeć się tej sytuacji z dystansu i zobaczyć szersze tło. Zrozumieć co się tak naprawdę działo kiedyś. Co się dzieje TERAZ. Pozwala zyskać swobodę przeżywania problemu w inny sposób.

Psychoterapeutyczne rozmowy są między innymi formą eksperymentowania ze schematami myślenia i funkcjonowania. Wyjście poza schemat pozwala zacząć uczyć się innych sposobów zachowania. A to kolejny krok tego „jak działa psychoterapia”.

cdn.

PS.

Czasem okazuje się, że nie taki straszny pies jak go malują 😉

W małżeństwie mapa także nie jest terytorium

ID-10078735Czy możemy przyjąć choć na chwilę, że w interakcjach z ludźmi, reagujemy nie tyle na konkretne ich zachowanie, ale na to jak je widzimy i interpretujemy?

Przykład: widzimy uśmiech na twarzy pasażera pociągu siedzącego na przeciw nas, interpretujemy go jako wyraz sympatii, odwzajemniamy. Znajdą się jednak osoby, które zinterpretują go jako śmianie się z nich i czym prędzej sprawdzą w lustrze czy przypadkiem nie mają czegoś na twarzy 😉

Mówiąc żargonem konstruktywistów: reagujemy , najczęściej emocjami i działaniami, na obrazy i myśli (konstrukty), które tworzymy obserwując innych ludzi. Często sposoby powstawania tych interpretacji pozostają poza naszą świadomością lub są tak automatyczne, że nie zwracamy na nie należytej uwagi.

Mając w głowie takie założenie, z wielkim zainteresowaniem przeczytałem podsuniętą mi przez koleżankę psychoterapeutkę książkę Terrence’a Reala „Nowe zasady małżeństwa. Co musisz wiedzieć, żeby wspomóc waszą miłość.”

Fragmentem, który szczególnie zainspirował mnie z powodu swego konstruktywistycznego charakteru, jest rozdział poświęcony Najgorszemu Negatywnemu Wizerunkowi (NNW) partnera. Terrence Real pisze, że w istocie nie reagujemy na to, co partner w danym momencie robi. Zazwyczaj nosimy w sobie NNW i gdy partner robi coś, co potwierdza choć w małym stopniu ów Najgorszy Negatywny Wizerunek, uruchamiamy reakcję na naszą wewnętrzną reprezentację – a więc „mapę” czy obraz tego zachowania – a nie na samo zachowanie.

Jako antidotum autor poleca stworzenie wspólnie listy zachowań potwierdzających NNW partnerów i listę zachowań podważających NNW partnerów. Lista owa może posłużyć jako kompas we wzajemnym „zadowalaniu się” partnerów. Jednocześnie warto zauważyć, że im częściej będą się w repertuarze zachowań małżonków pojawiały te podważające NNW, tym głębsza będzie dekonstrukcja przekonań na temat „beznadziejności” partnera i tym bardziej będzie wzmacniany pozytywny obraz partnera.

Wychodząc poza kontekst terapii par można by sobie zadać pytanie, czy prawidłowość ta nie dotyczy również większości, jeśli nie wszystkich relacji społecznych. Czy przypadkiem nie jest tak, że nosimy w sobie Najgorsze Negatywne Wizerunki wkurzających nas kolegów i koleżanek z pracy? Czy nie mamy takiego NNW naszego szefa? Czy nielubiany polityk nie jest postrzegany głównie poprzez zainstalowany w naszej głowie Najgorszy Negatywny Wizerunek Polityka? Czy wreszcie medialni komentatorzy nie uruchamiają emocji swoich odbiorców poprzez karmienie ich narracją wzmacniającą NNW osób, instytucji czy wydarzeń?

Poznanie to konstruowanie mapy rzeczywistości. Poznawanie jest zatem tworzeniem mapy rzeczywistości. A więc akt poznawczy zmienia rzeczywistość (jakakolwiek by ona była), gdyż to, co pojawia się w naszym umyśle jako jej obraz, jest w równej mierze wynikiem zniekształcającej percepcji, jak i naszej twórczości, dopasowującej elementy „układanki” do posiadanych już wzorców.

Jak zatem zmieniłyby się nasze relacje społeczne (w tym emocje i zachowania) gdybyśmy byli bardziej świadomi jakie NAJGORSZE NEGATYWNE WIZERUNKI otaczających nas ludzi nosimy w sobie?

I na koniec: jaki mamy Najgorszy Negatywny Wizerunek siebie samych? Co by się zmieniło w naszym stanie emocjonalnym, motywacji, skuteczności, gdybyśmy nauczyli się inaczej z niego korzystać?

Czy „pozytywne myślenie” szkodzi?

ID-10087571Bądź realistą! Zejdź na ziemię! Świat dzieli się na optymistów i dobrze poinformowanych! – te i im podobne zdania każdy z nas słyszał zapewne nie raz. Na przeciwległym biegunie są stwierdzenia typu – Wszechświat sprzyja Twoim zamiarom! Myśl pozytywnie! No jak do tego wszystkiego ma się przypisywane Edisonowi zdanie: Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz tego dokonać?

No więc jak to jest z tym pozytywnym myśleniem? Szkodzi czy pomaga?

Jak zazwyczaj w przypadku psychologicznych dylematów odpowiedź brzmi to zależy… A zatem poniżej postaram się opisać od czego 😉

W mającym już prawie 4 lata badaniu dotyczącym pozytywnego fantazjowania Heather Barry Kappes i Gabriele Oettingena poprosiły studentów aby zapisali sobie zadania na najbliższy tydzień. Potem część z nich poproszono o to by wyobrazili sobie wszystko w ciągu najbliższego tygodnia poszło wspaniale, wręcz najlepiej jak mogło. Druga część poproszona została o zapisanie swoich myśli i odczuć na temat nadchodzącego tygodnia i oczekujących zadań. Okazało się, że studenci, którzy uruchomili „super pozytywne fantazje” nie tylko czuli mniejszą energię i motywację do działania niż grupa kontrolna, ale także zrealizowali mniej zadań ze swej listy w ciągu owego tygodnia, niż studenci z drugiej grupy.

Nie jest to może nic odkrywczego – rzeczy dzieją się od działania a nie od marzenia o nich. Jednak badanie to i im pokrewne pokazuje, że nadmierne pozytywne „odloty” w marzenia nie tylko nie pomagają, ale wręcz szkodzą. Dzieje się tak dlatego, że nasz umysł oszukuje nas – podczas snucia pozytywnych wizji wchodzimy w stan, w którym czujemy się tak, jakbyśmy już osiągnęli cel. A tymczasem on wciąż jest przed nami. Nie dość, że nasz umysł i ciało przechodzą przez stan mobilizacji do spoczynku po wykonanej pracy, to jeszcze potem doświadczamy rozczarowania, że to jednak się nie wydarzyło. Tak jakby ktoś obudził się w lepiance ze snu, w którym był milionerem.

Krytycy pozytywnego myślenia doradzają żeby skupiać się na tym co jest „rzeczywiste” a więc na problemach i przeszkodach. W końcu one są jedyną pewną na tym świecie rzeczą… Za Murphym powtarzają: jeśli coś może pójść źle to na pewno pójdzie. Jednak eksperymenty pokazują, że taki sposób myślenia o przyszłości daje równie złe rezultaty jak nadmierny optymizm.

Autorki cytowanego powyżej badania proponują rozwiązanie, którego bogactwo polega na skojarzeniu obu perspektyw: pesymisty i optymisty.

  1. Uruchom wyobraźnię. Pozwól sobie na marzenia. Pomyśl jak to będzie gdy marzenie się spełni, cel zostanie osiągnięty?
  2. W drugim kroku pomyśl o przeszkodach. O tym co może Cię powstrzymać.

Powyższa metoda nazwana „kontrastowaniem” przynosi mierzalne w badaniach rezultaty. Jak piszą autorki: „jeśli cele są realistyczne i właściwie sformułowane, efektem jest większa motywacja i energia do działania, a w efekcie osoby stosujące osiągają lepsze rezultaty niż tzw. pesymiści lub optymiści”. Stosowne badania przeprowadzono na osobach starających się zadbać o aktywność fizyczną lub bardziej odpowiednią dietę.

W kolejnym wpisie pokażę jak elementy takie jak „realistycznie sformułowane cele” i „marzenia połączone z kontrastowaniem” mogą być stosowane w codziennym życiu, a także o tym jak używa się ich w pracy psychoterapeutycznej. A w planach mamy infografikę pod roboczym tytułem: jak w 5 (albo 6 krokach) pomóc marzeniom stać się rzeczywistością – czyli o „złotej myśli” Edisona, którą wspomniałem na początku wpisu. Do kolejnego razu!

Artykuły źródłowe:

Zamiast wstępu

Witaj czytelniku!

ID-10058123Być może trafiłeś tu przez przypadek (trafiłaś jeśli jesteś czytelniczką), być może interesujesz się psychoterapią zawodowo lub szukasz informacji o tym czym ona jest bo chcesz z niej skorzystać, a może po prostu Ci się nudzi i przeglądasz sieć, która za pomocą odnośników, linków i sznurków skierowała Cię na tę stronę.

Jakikolwiek jest powód Twojej wizyty dziękujemy za Twoją uwagę 😉

Nasz blog powstał ponieważ jesteśmy psychoterapeutami i wierzymy, że wiedzą i doświadczeniem dobrze jest się dzielić z jak najszerszym gronem zainteresowanych odbiorców. Chcemy pisać o psychoterapii:

  • o tym jak zmienia,
  • o tym dzięki czemu zmienia,
  • o tym jak zadbać, żeby zmieniła i Ciebie jeśli chcesz…

Continue reading